Podręcznik: Polowanie na Czarownice

Polowanie na Czarownice


Ludzie niemagiczni (znani bardziej jako mugole) lękali się magii szczególnie w czasach średniowiecznych, prawdopodobnie dlatego, że niewiele o niej wiedzieli i nie potrafili rozpoznawać jej przejawów. Od czasu do czasu udawało im się schwytać prawdziwą czarownicę lub czarodzieje, ale nie mieli pojęcia, że palenie ich na stosie jest zupełnie bezsensowne. Ofiary rzucały proste zaklęcie zmrożenia płomieni i udawały, że wrzeszczą z bólu, podczas gdy w rzeczywistości odczuwały przyjemne łaskotanie. Na przykład Czarownica Wendelina, zwana również Dziwożoną, tak polubiła te łaskotki, że przybierała coraz to nowe postacie, aby dać się schwytać i spalić. Udało się jej tego dokonać aż czterdzieści siedem razy.

Bathilda Bagshot, Podręcznik do Historii Magii



W Średniowieczu bardzo popularne było określenie ‘polowanie na czarownice’. Mugole zaczęli wyłapywać czarownice, a przynajmniej tak sądzili i palić na stosach lub poddawać innym torturom. I choć przejawy niechęci wobec czarodziejów można odkryć już od wczesnego okresu średniowiecza, to najbardziej ‘spektakularne’ i największe prześladowania czarownic można zauważyć po opublikowaniu przez Heinricha Kramera i Jacoba Sprengera ‘Młot na czarownice’ z roku 1487. Książka ta, tak naprawdę była jakby instrukcją dla mugoli w jaki sposób mają łapać czarownice, torturować i przesłuchiwać. Opisywała zabiegi niekiedy bardzo drastyczne i nieprzyjemne, a wszystko to po to, aby zmusić człowieka podejrzewanego o czary o przyznanie się do ich uprawiania.

I niestety ale tak było…. Ludzie oskarżeni o magię, przyznawali się do jej używania. Tyle że wcale nie byli czarodziejami, w większości przypadków (jak nie wszystkich), byli to zwykli mugole, którzy nie mieli po prostu szczęścia i wpadli w sidła innych niemagicznych osób, które za cel obrały sobie wytępienie wszelkiej magii, a w rozmowach z fanatycznymi szaleńcami nijak się zdało jakiekolwiek tłumaczenie.

Wielu mugoli zginęło wtedy z rąk swoich pobratymców. I właśnie ta sytuacja zmusiła czarodziei do podjęcia pewnych środków, które miały umożliwić im spokojne egzystowanie bez ponoszenia ofiar za swoje życie, bo tak było w rzeczywistości. I choć z pozoru nie musieli się ukrywać, to jednak dla zachowania własnego spokoju i czystości sumienia drastycznie zmienili dotychczasowy system funkcjonowania. I po pewnym czasie polowanie na czarownice ustało…

Dlaczego w tym temacie nie mówię o torturach czarownic? Nie opisuje szczegółowych zabiegów związanych z nimi?
Uznałem, że nie jest to tak naprawdę tematem tego podręcznika. Tortury czarownic mimo takiej nazwy tak naprawdę nie dotyczyły czarownic, w większości były to zabiegi przeprowadzane na bogu winnych mugolach, którzy mieli pecha. Czarodzieje w większości przypadków unikali łapania, a sama Bathilda podaje tutaj przykład Wendeliny Dziwożony, która w bardzo prosty sposób potrafiła przeciwstawić się mugolom wyciągając z tego jeszcze dodatkowe korzyści – przyjemne łaskotki. Dlatego właśnie pisanie o torturach, o wymyślnych zabiegach i najdziwniejszych narzędziach według mnie po prostu mija się z celem. O samym paleniu na stosie w większości dowiecie się na zajęciach historii w mugolskich szkołach i mimo że wielu nauczycieli stosuje i wdraża ten temat do swojego programu w Świecie Magii, ja wole go uniknąć i skupić się na innych tematach, dużo ciekawszych i potwierdzonych przez samą autorkę. Choć nie ukrywam, że temat tortur może być zrealizowany na rozszerzeniu jako ciekawostka i dodatkowe wiadomości, które bardziej pozwolą wyobrazić sobie sytuacje jaka panowała w średniowieczu oraz sam stosunek, skutki i najważniejsze powody dla których czarodzieje zmusili się do ukrycia mimo że nie dotyczyło to utraty ich własnego życia.


Opracowanie własne. Cytując nawet mały fragment opracowania, należy podawać informacje o źródle, czyli tym podręczniku lub twórcy podręcznika - Reny Boursier.




"Palenie czarownic w XIV wieku było całkowicie bezcelowe"
Stacy Boursier, Ravenclaw
Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa (2015)

Przyznam, że dany temat mnie zaintrygował. Aby cokolwiek stwierdzić należy spróbować przenieść się do tych czasów, gdy ludzie palili czarownice. Czy robienie takich rzeczy mogło być bezcelowe? W tym wieku człowiek zaczął się bronić - mimo, że się bał to jednak postanowił to ukryć i postawić na odwagę...

W średniowieczu wierzono, że utożsamieniem całego zła, niegodziwości są czarownice. Zostawały posądzane o konszachy z diabłem oraz wszystkie podejrzane zdarzenia od burz gradowych do śmierci niemowląt. Sądzono, że rzucały urokami za wyrządzoną im krzywdę. W tych czasach wierzono w czary, lecz ludzie mimo wszystko bali się wszystkiego, co związane z magią. Nawet papieże i monarchowie dawały wiarę magii, ale społeczeństwo niezbyt to akceptowało. Szczerze mówiąc, czy można się im dziwić? Nie potrafili się bronić przed zaklęciami, a Ci doświadczeni w magii mogli z łatwością zrobić coś niezwykłego, ale nie musieli oczywiście. Przerażeni ludzie zaczęli obmyślać jakiś sposób na czarownice. Powstał przewodnik o sposobie postępowania z oskarżonymi o uprawianie czarów. W tym momencie chodzi o tortury, którym byli poddawani... często ludzie. Wtedy działanie człowieka było naprawdę zbędne, między innymi krzywdzili niewinne osoby, ponieważ sądzili, że mogą być wiedźmami. Zastanawiające jest to czy ludzie pogodziliby się z faktem, że istnieje magia, gdyby wiedźmy powoli ich do tego w pewien sposób przygotowywały? Pomyślmy - pomagałyby im w pracy za pomocą czarów, wpływały na pogodę... czy wtedy ludzie zastanowiliby się nad tym co robią i nie posunęli do palenia czarownic? Doszło do różnych kar za "rzekome używanie magii" - jedną z tortur było Łoże Sprawiedliwości, inne to Żelazna Dziewica. To jest pewne, że ludzie cierpieli, gdy reszta posądzała ich o rzucanie czarów, uroków i klątw. Jedną z czarownic o której można tutaj coś wspomnieć jest Wendelina Dziwaczna. Kobieta dała się porwać i palić na stonie przez łowców czarownic. Zaczarowała płomienie zaklęciem, które sprawiało, że te płomienie przyjemnie ją łaskotały, lubiła to, dlatego dała sie złapać aż czterdzieści siedem razy. Niezwykły wyczyn, ale czy to normalne? Wątpię, choć różnie w życiu bywa. Osobiście nie dałabym się tak łatwo wrzucić na stos.

Przechodząc do zakończenia... wnioskuję, iż ludzie palili czarownice w XIV wieku, ponieważ strach ich przytłaczał, a może nawet zazdrość, kto wie? Jest możliwość, iż za tym wszystkim stało właśnie to. Czy zwykły mugol nie chciałby móc czarować i robić różne niezwykłe rzeczy? Na pewno tak., ale pewne jest także to, że nie potrafili się bronić przed zaklęciami, dlatego doszło do tak przerażających czynów. Niestety, ale moim zdaniem to co robili było całkowicie pozbawione sensu. Co chcieli osiągnąć torturując lub mordując czarownice? Myśleli, że przez takie wyczyny staną się kimś wielkim? Zgadzam się z podaną tezą, palenie wiedźm było całkowicie bezcelowe, mimo strachu nie powinni robić czegoś tak okropnego.