Altruizm w magii


Altruizm w magii
Sheila Callenvine, Ravenclaw
Szkoła Magii i Czarodziejstwa Winsford (2015)

Altruizm można definiować jako postawę charakteryzującą się pomaganiem innym, dobrocią i poświęcaniem własnej osoby dla dobra innych. Wielu z nas w każdej sytuacji czasem coś zyskuje, ale też traci. Wielu z nas również pomaga innym oczekując jakieś korzyści. Nie ukrywając pomagamy drugiej osobie chociażby dla podwyższenia samooceny. Dlatego w dzisiejszych czasach pojęcie altruizmu jest pojęciem względnym. Jednak pomoc, którą podarujemy nie oczekując w zamian żadnej wdzięczności, pochwały czy nagrody można nazwać altruizmem. W świecie magii było wielu czarodziejów odznaczających się altruizmem. Jak wspominałam wcześniej altruizm jest wbrew pozorom trudnym do zdefiniowania pojęciem. Niektóre działania czarodziejów nie były czysto altruistyczne, mimo że mogłoby się tak wydawać. Postaram się poprzeć paroma przykładami.

Zacznę od legendarnego hasła “Dla większego dobra”. Chyba wszyscy wiedzą co ono oznacza. Wydaje się być śmieszne dlaczego poruszam ten temat, bo niewiele ma to wspólnego z altruizmem. Jednak aby porównać inne poczynania, które są godne na miano altruizmu, chciałabym przedstawić to trochę z innej strony. Kiedy czytamy to hasło, wydaje się, że jest ono ideą, która w jakiś sposób chce pomóc. Pomóc całemu światu czarodziejów, bo hasło to było powszechnie znane. Jak wiadomo twórcą tego hasła nie jest sam Gellert Grindelwald, najpotężniejszy czarnoksiężnik wszech czasów zaraz po Voldemordzie, ale prawdopodobnie Albus Dumbledore. Ta idea została tylko podsunięta Gellertowi, którą wykorzystał. Było to hasło, które miało jak nic innego tylko usprawiedliwiać jego poczynania w dążeniu do władzy. To nie jest przejaw atruizmu, Gellert szukał w tym tylko i wyłącznie własnej korzyści. Miał czarną różdżkę, która mogła pokonać każdego czarodzieja, jednak Albus Dumbledore stoczył z nim pojedynek i odebrał mu ją. Byli najlepszymi przyjaciółmi, nikt nie spodziewał się, że kiedyś będą musieli ze sobą walczyć. Albus Dumbledore tak na prawdę ryzykował swoje życie dla dobra całego świata. Gellert również jak Albus był świetnym czarodziejem, a sztuczki czarnomagiczne jakimi władał zawstydzały nawet Czarnego Pana. Nie było wiadome, czy Dumbledore odbierze Czarną Różdżkę. Był to przejaw altruizmu, ponieważ miał w intencji dobro całego świata. Nie tylko pojedynek z Gellertem można uznać za bezwarunkową pomoc. Przez wszystkie lata, w których znał Harry’ego Pottera, wiedział co go czeka. Prowadził Harry’ego przez trudną drogę. Wiedział, że tylko ten chłopiec musi pokonać Voldemorta. Nie interesowała go tylko i wyłącznie jego własna osoba, ale jak zwykle myślał o dobru innych. O Harrym Potterze, o rodzinie Weasleyów, pannie Hermionie Granger, ale też o całym świecie magii. Wiedział, że kiedy nadejdzie odpowiednia pora, musi zginąć. W intencji miał dobro Dracona Malfoya, bo wiedział, że nie poradzi sobie z zadaniem jakie wyznaczył mu Voldemort. Śmiało można stwierdzić, że Albus Dumbledore zawsze myślał o innych. Każdy uczeń w Hogwarcie mógł na niego liczyć. Następnym czarodziejem, który odegrał bardzo ważną rolę, a zarazem kontrowersyjnym jest Severus Snape. Nie cieszył się dobra reputacją, uznawany był za śmierciożercę. I rzeczywiście nim był, ale czy na pewno był posłuszny Czarnemu Panu? Otuż nie. Jak już wszyscy wiemy, odegrał znaczną rolę w przezwyciężeniu Voldemorta. Podczas lat szkolnych wszyscy byli przekonani, że nienawidził Harry’ego Pottera, ze wzajemnością. To on zabił Albusa Dumbledore. Jednak nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że to było częścią planu Albusa i Severusa. Severus służył Czarnemu Panu, ale również Albusowi Dumbledorowi. Voldemort zastraszał wielu czarodziejów. Nawet wśród śmierciożerców budził strach. Severus Snape nie oczekiwał od Albusa Dumbledore, ani od Voldemorta czegokolwiek. Poświęcił się zarówno tak samo jak Dumbledore. Zawsze w jego intencji było dobro Harry’ego i świata magii. Zabicie Albusa było częścią planu, tak jak posłuszeństwo Voldemortowi. Severus moim zdaniem odegrał największą rolę w tym wszystkim. Dzięki niemu można było przewidzieć ruchy Czarnego Pana. Poświęcił również życie, które ofiarował tylko i wyłącznie dla dobra Harry’ego. Jest to prawdziwy przejaw czystego altruizmu. Te dwie osoby są godne tego miana. Ale przyjrzyjmy się głębiej postaci Pana Pottera. Niewątpliwie na jego barkach spoczywało nie lada wyzwanie. Chłopiec, który przeżył musiał zabić Voldemorta. Chcąc czy nie chcąc Harry Potter musiał się z tym zmierzyć. Dokładnie w 1981 roku, Voldemort zabił jego rodziców i tego samego dnia został naznaczony błyskawicą na czole. Nikt nie potrafił wytłumaczyć tego niezwykłego zjawiska. Jedenastoletni chłopiec, który powinien mieć zwykłe i spokojne życie, jak większość dzieci, musiał zmierzyć się z wieloma trudnymi zadaniami. Nawet nie byś świadomy jakie niebezpieczne przygody na niego czekały. Harry Potter nabył dzięki temu dużego doświadczenia w swoim życiu. Należał on do Gryffindoru, nie można było ukryć, że był odważnym i mężnym człowiekiem. Przez cały ten czas, kiedy zmagał się z trudnymi chwilami nie myślał tylko o sobie, wiele także nauczył się w domu swojego wujostwa, między innymi pokory i cierpliwości. Czyny jakich dokonał mogą świadczyć o jego odwadze i honorze. Zawsze mógł liczyć na swoich przyjaciół, jak i na wielu innych osób. Podczas trudnych czasów, kiedy Voldemort chciał zdobyć władzę, wszędzie siano panikę i strach, Harry Potter zniknął w nieznanych okolicznościach. Wiadomo było tylko, że ukrywa się przed Voldemortem. Nie było żadnych rzetelnych informacji na temat Sami-Wiecie-Kogo. Jedyną stacją, która popierała Pottera i nie bała się w tych trudnych chwilach, jednocześnie wspierając innych czarodziejów była “Potterwarta”. Przez ten czas, kiedy Harry Potter ukrywał się, wypełniał bardzo ważną misję, którą przekazał mu Dumbledore. Wrócił, nie obawiając się śmierci i pokonał Lorda Voldemorta. Robił to nie dla siebie, ale dla całego świata. Tak samo ja Dumbledore stoczył pojedynek, aby ocalić czarodziejów. Przez całe swoje młodzieńcze lata musiał żyć z takim ciężarem na barkach. Myślał zawsze tylko i wyłącznie o swojej rodzinie, bo ludzi, których poznał byli dla niego jak rodzina, np. państwo Weasleyowie. Wszystko co robił, nie robił dla siebie. Altruizm to bezinteresowna pomoc, Harry Potter bezinteresownie, nie myśląc o konsekwencjach pomógł całemu światu. Nie można się dziwić, że wielu z czarodziejów popierała Harry’ego Pottera, wiedzieli, że można na niego liczyć i nie bez powodu poświęcał wszystko dla tej sprawy. Przenieśmy się trochę bardziej w odległe czasy, mianowicie do I wojny światowej. Nie można oczywiście pominąć tak ważnego wydarzenia. Była to wielka wojna toczona przez mugoli w latach 1914/1918. Podczas wojny Brytyjski minister Magii Archer Evermonde zakazał mieszania się w konflikt. Groziło to oczywiście złamaniem Międzynarodowego Kodeksu Tajności. Mimo to czarodziejom nie umknęło na uwadze, w jakim niebezpieczeństwie byli mugole. Bez zastanowienia pomagali mugolom, nie zważając na słowa ministra. Było to również poświęcenie ze strony czarodziejów. Mogli nie mieszać się w życie mugoli i im nie pomóc, tylko żyć we własnym świecie czarodziejów. Mimo to, podkreślam po raz kolejny, bezinteresownie, pomogli im. Wiele poświęcili mieszając się w ten konflikt między mugolami. Miotła Rolandy Hooch została spalona przez rakietę przeciwlotniczą, ale to pestka z tym jakie szkody wyrządziła ta wojna. Tym sposobem wielu czarodziejów może być dumnych i bez wątpienia jest to zjawisko altruizmu. Pan Archer Evermonde miał na uwadzę tylko sprawy czarodziei i Ministerstwa Magii, nie obchodziły go losy mugoli, którym groziła śmierć, lub co gorsza śmierć bliskich im osób. Pozostali czarodzieje wykazali się wielką odwagą, a pomoc, jaką podarowali mugolom była bezcenna, tym bardziej, że czarodziejom groziło złamanie prawa. Pisząc o wielkich czarnoksiężnikach, czy czarodziejach pomijamy wielu czarodziejów, o których w historii nie ma nawet wzmianki. Podczas drugiej bitwy o Hogwart wielu z nich poświęcało życie, aby ratować Szkołę Magii. Na przykład Molly Weasley, kojarzy nam się z bardzo pomocną i opiekuńczą osobą. Kochała Harry’ego jak własne dzieci. Również brała udział w bitwie o Hogwart. Ratowała swoją córkę i walczyła z samą Bellatrix Lestrange. Nie oczekiwała nic w zamian, kierowała się miłością, nie własnymi korzyściami. Można to również uznać za czysty przejaw altruizmu. Wielu czarodziejów poświęciło swoje życie w tej bitwie i nie oczekiwało kompletnie nic.

Przedstawione wyżej przykłady myślę, że idealnie opisują pojęcie altruizmu i łatwo można teraz je zdefiniować. Nawet ci, których nie ma na kartach z czekoladowych żab zasługują na to miano i moim zdaniem właśnie najbardziej te osoby. Mimo, że nie zdobyły żadnych nagród, niewiele osób o nich pamięta, wykazały się silną pomocą dla całego świata magii. Właśnie ta pomoc, nie oczekując nic w zamian, najbardziej zasługuje na miano altruizmu.

Altruizm w magii
Stacy Boursier, Ravenclaw
Szkoła Magii i Czarodziejstwa Winsford (2015)

Pragnę zacząć od naszej drogiej Lily Potter z domu Evans, dzięki której jak wiemy, Harry’ego mogłoby na świecie nigdy nie być. Jak mawiał Horacy Slughorn – Lily była jego najlepszą uczennicą, taką, która w każdym starała się dostrzec dobro i potencjał, niezależnie jakiej krwi był lub innej, poróżniającej rzeczy od reszty osób. Uratowała Harry’emu życie swoją matczyną miłością, to jej Wybraniec zawdzięcza życie i jak było nieraz powtarzane – jej śmierć nie może pójść na marne. Oddała własne życie za życie swojego syna, ponieważ kochała go całym sercem. Wolała umrzeć niż pozwolić na to Harry’emu i na pewno zrobiłaby to samo za wiele innych osób, przyjaciół. Ale również można uznać, że zginęła, by jej syn pokonał Voldemorta i nikt więcej nie zginął z jego rąk. Nawiązując już powoli do Severusa – w nim również widziała coś wyjątkowego, nie był dla niej zwykłym dziwakiem, który ubierał się tak czy inaczej lub zachowywał się w inny sposób. Lubiła go, szanowała jego odmienność, za to on kochał ją do samego końca. Pojawił się w domu Potterów zbyt późno, Lily i James już nie żyli, ale nic na to nie mógł poradzić. Może i z początku był zły dla młodego Wybrańca, ale z tego co możemy wywnioskować – był taki, ponieważ widział w nim Lily, tą, którą stracił, jak i oczywiście swojego zaciętego rywala – Jamesa, z którym miał różne sprzeczności w trakcie nauki. Jednakże wraz z Dumbledorem zaplanowali pewną rzecz. Snape miał być w sumie po dwóch stronach, bynajmniej udawać, że jest po stronie Lorda Voldemorta. Zabił dyrektora Hogwartu –zgadza się, ale obaj zrobili to dla dobra Harry’ego, mimo że na początku nie dostrzegł, że to był tylko plan, nie domyślił się, a może to i lepiej dla niego. Snape nie był zły, dla Lily mógł bronić i jej syna, w końcu bardzo mu ją przypominał. Jego ofiara nie poszła na marne, zginął, pozwalając Wybrańcowi poznać przynajmniej część prawdy i oddał mu wspomnienie związane z matką i nie tylko. Dumbledore od początku przybycia Chłopca, który przeżył, starał się być dla niego nadzwyczaj miły, wyrozumiały, jak i dla reszty uczniów, choć jego traktował ze szczególnym wyróżnieniem, co może nie było zbyt prawidłowe. Chciał jego szczęścia, dobra, gdy szukali horkruksów poświęcił po części siebie, byle Harry nie ucierpiał, zaplanowana zbrodnia odbywająca się na wieży astronomicznej była wyłącznie dlatego, aby Wybraniec mógł skończyć to co zostało zaczęte przez Voldemorta. Trójka, o której wspomniałam, chroniła młodego czarodzieja, tracąc na tym własne życia. Tutaj pozwolę sobie napomnieć również o samej Narcyzie Malfoy, która mogła wydawać się oschła, choć taka nie była. Kobieta także ryzykowała swoje życie, okłamując Voldemorta, że Harry jest martwy. Robiła to dla dobra swojego syna, można powiedzieć, że wolała zaryzykować niż by męczyć się całe życie z Czarnym Panem, który w każdej sekundzie mógłby zabić członka jej rodziny. Nie mogła na to pozwolić, a na pewno nie na skrzywdzenie jej syna – Dracona. Rozpieszczała go od najmłodszych lat, wszystko z miłości i dla jego dobra, choć nie zawsze dało się to zauważyć i wiele osób mogłoby powiedzieć, że naprawdę źle robiła. Narcyza wraz e swoją siostrą, Bellatriks, spotkały się z Severusem, by pomógł Draconowi w dopełnieniu woli Czarnego Pana. Matka chłopaka pragnęła jedynie, aby Snape zadbał o niego i być może pomógł mu wykonać zadanie, bo jeśli tego by nie zrobił – Dracon mógłby zginąć. Zależało jej na tym i zrobiłaby wszystko, aby zapobiec śmierci syna, chociażby sama miała przypłacić za to życiem. Napomnę także o Zgredku, który mimo swoich niezbyt przyjemnych „właścicieli”, chciał pomóc Harry’emu, ostrzec go, wesprzeć. Jak wiemy raz ochronił go przed samym Lucjuszem Malfoyem, który w zamiarze miał rzucić jedno z zaklęć niewybaczalnych. Uratował Harry’ego i jego przyjaciół z Malfoy Manor, gdzie wszyscy mogli umrzeć z rąk śmierciożerców. Tam właśnie zginął Skrzat przez Bellatriks, uratował ich, lecz sam zginął, aby mogli przeżyć. Czyn godny podziwu. Syriusz jako ojciec chrzestny Harry’ego robił wszystko, by się z nim spotkać bądź skontaktować. Ryzykował za każdym razem, ponieważ Dementorzy, jak i Aurorzy tylko czekali na dobry moment, by się do niego dobrać. Próbował ochronić Harry’ego przed atakiem śmierciożerców, lecz niestety sam zginął wtedy z rąk Bellatriks. Położył własne życie na szali, by przeżył chociaż on, zrobił to dla swoich zabitych przyjaciół, jak i dla samego siebie, ponieważ darzył Harry’ego ojcowską miłością, starał się wynagrodzić mu utratę ojca i matki. Molly Weasley również zasługuje na uznanie osoby altruistycznej, była dobrą matką i żoną. Wszystko robiła z miłością do swojej rodziny, nie mogłaby pozwolić umrzeć nikomu, bo sama nie mogłaby żyć z tą świadomością, zrobiłaby dla nich wszystko. Jak wiemy – pozbyła się Bellatriks w ostatniej części, ponieważ ta chciała skrzywdzić jej córkę. Reakcja godna pochwały mimo wszystko, mogło jej się nie udać, ale zaryzykowała i nie pozwoliła, by cokolwiek stało się komuś z jej dość sporej rodziny. Mimo tego w trakcie wojny straciła Freda, jednego ze swoich synów. To była spora utrata dla niej, choć osobiście nie sądzę, by coś zmieniło się w jej postępowaniu, a w sumie, może nawet zaczęła być nadopiekuńcza w stosunku do swojej rodziny, możemy mieć tylko takie domysły. Tak naprawdę mogłabym uwzględnić wiele osób o altruizm w czasie bitwy o Hogwart, w końcu walczyli o niego, mimo że mogli umrzeć. Jednakże wyróżnię Nevilla Longbottoma, jak nam wiadomo - jego rodzice stracili zmysły przez zaklęcie Cruciatusa. Można uznać, że z poczatku był chłopakiem, który ciągle popełnia błędy, zachowuje się jak powiedzmy słabeusz, no i jak wiemy z pierwszych zajęć - nawet przypominajka mu nie pomogła z przypomnieniem sobie, co powinien zrobić. W Zakonie Feniksa mogliśmy już dostrzeć zarysy jego zmian na odważnego, pracowitego chłopca, którym w rzeczywistości był, choć nie dostrzegał tego potencjału w sobie. W ostatniej części przygód młodego czarodzieja przede wszystkim pokazał nam jak lojalnym, dobrym i odważnym przyjacielem był dla Harry'ego, jak i innych. Postawił się Voldemortowi na oczach wszystkich, a w tym śmierciożerców. Sam stwierdził, że walczyli dla Wybrańca i choćby nie wiadomo, co się stało i tak będą walczyć właśnie dla niego i dla całego świata magii, nikt więcej nie mógł ucierpieć przez Czarnego Pana. Następnie uratował Hermionę i Rona przed atakiem Nagini, atakując ją mieczem Godryka Gryffindora. Co jak co, ale bardzo podobały mi się zachowania osób, które wymieniłam w tym eseju i moim zdaniem jak najbardziej zasługują na uznanie jako altruiści. Są w stanie umrzeć za kogoś? Są. Dbają o nich, chronią ich? Tak, robią to. A najważniejszy i tak jest fakt, że potrafią oddać życie za dobro nawet miliona, a w tym ich najbliższej rodziny. Może zwężając krótko opisy altruistów, których według własnego uznania przedstawiłam, powiem tak - wszyscy zrobili coś niezwykłego, nawiązując wciąż do serii HP. Każdy z nich miał swoją istotną rolę, lecz wszystko zaczęło się od Lily, dzięki której Voldemort utracił swe moce i nie mógł dostać się do Harry'ego przez pewien czas. Uratowała swoje dziecko, ale i uratowała innych, gdy Czarny Pan musiał na nowo odzyskać moce. Dumbledore i Snape również sporo się do tego przyczynili. Dyrektor Hogwartu zapewnił mu opiekę, a potem wraz z Severusem planowali wszystko po kolei i rozwiązywali zagadki, o ile tak można nazwać wieść o horkruksach czy o samym Voldemorcie i informacjach na jego temat. Plan był skuteczny, poświęcili się, a czarnoksiężnik został pokonany. Co do Narcyzy Malfoy, tak naprawdę nie wiemy do końca, czy dołączyła do Czarnego Pana z powodu swojego męża, czy zgodziła się na to z przerażenia o swoją rodzinę. Szczerze mówiąc, przystałabym przy obu powodach, ponieważ jak wiemy, Lucjusz zachowywał się okropnie i robił dosłownie wszystko dla swojego pana, lecz z drugiej strony, Narcyza bała się o swojego syna i męża, więc również mogła dołączyć z tych powodów, by ich chronić. Zgredek również był zdenerwowany od samego początku, ponieważ pomagając Harry'emu, narażał się na gniew Malfoyów, nie zapominajac, że w ten sposób stawał przeciwko Czarnemu Panu, co mimo wszystko skończyło się tragicznie. Molly była wspaniałą kobietą, traktowała Harry'ego jak syna, dlatego i na pewno nie pozwoliłaby, gdyby mogła, by stała mu się jakakolwiek krzywda. Syriusz wysyłając listy do Wybrańca, również naprawdę sporo ryzykował. W każdej chwili ktoś mógł przejąć list i wszystko wydałoby się, co w skutkach mogło być tragiczne i przerażające. Myślę, że mogę już wspomnieć o samym Harrym, w końcu on dzięki Lily skończył z Voldemortem, dzięki jej ofierze. Sam mógł wielokrotnie zginąć, dlatego on także zasługuje na tytuł altruisty. W Kamieniu Filozoficznym walczył z Kwiryniuszem, który był powiedzmy - częścią Voldemorta, pomijając zabezpieczenia, które również były dość niebezpieczne. W Komnacie Tajemnic walczył z Bazyliszkiem, w Więźniu Azkabanu musiał uratować życie, nie tylko jednemu istnieniu, w Czarze Ognia walczył z Sam-Wiesz-Kim, w Zakonie Feniksa ponownie zmierzył się z Voldemortem, który był już o wiele silniejszy, natomiast trzy pozostałe części opierały się szczerze na wielu śmierciach i tragicznych rzeczach, bądź dość przykrych. Każdy może mieć odmienne zdanie i argumenty na podobne tematy, lecz sądzę, że moje są w miarę słuszne, w końcu woleli dobro innych niż swoje własne, mimo że wszystko kończyło się zazwyczaj tragicznie. Prawie wszyscy, których wymieniłam, umarli, a w sumie, poświęcili się dla dobra sprawy. I większość z osób jest w pewien sposób powiązana z Czarnym Panem, bądź śmierciożercami, i to przez niego doszło do tego, a my mogliśmy dostrzec w nich potencjał niczym Lily i zauważyć, że mogli się poświęcić dla dobra całego świata magii, powinniśmy ich za to podziwiać jako czarodzieje.