Podręcznik: Legendy o Magicznych Stworzeniach
Legenda o Wiwernie
Gdy światem rządziło przeznaczenie i magia, gdy tworzone były wielkie historie, baśnie o najodważniejszych rycerzach i pogromcach potworów. Wtedy, kiedy to każdy żywioł - woda, ogień, ziemia i powietrze - były warte każdego grosza, zdarzyła się historia, która zmieniła życie jednego z miasteczek, od latnawiedzane przezkrwiożercząbestię,nazwanąWiwerną.To tutaj powstała pierwsza i prawdziwa legenda, którą każdy człowiek - dla przestrogi, pamięci - powinien pamiętać. Dawno temu, gdy ludzie pracą własnych rąk potrafili przeżyć każdy rok. Gdy czas odmierzano nie godzinami, czy minutami, a wschodem i zachodem Słońca. W grocie kilkaset mil od centrum życia przebywało stworzenie istotnie diabelskie. O szponach i śmiertelnej truciźnie zabierającą każdą istotę na dno samego Inferno, cierpiącego w spazmach bólu i udręki. Było to miasteczko jedno z tych odważnych, a co najważniejsze najpotężniejszych. Właśnie ta miejscowość w West Country, została założona przez potężnego czarodzieja - Godryka Gryffindora. Nie było osoby, która śmiałaby zagrozić istnieniu tego miejsca, oprócz naszej Wiwern. Pewnego dnia, gdy dzień zmierzał ku końcowi, a ludzie wracali do swoich domostw na horyzoncie dostrzec można było walkę zaciekłego smoka z morderczą, bardziej kościstą jego wersją - Wiwerną. Czarodzieje przyglądali się z ciekawością - chcąc podejść bliżej. Ci mądrzejsi, trzymali się z tyłu, bojąc się niewiadomego, nie do końca znanego stworzenia. Odważniejsi, bądź głupsi, którzy wierzyli w swoją potęgę podeszli bliżej. Tak blisko iż Wierna poczuła się zagrożona. Mówi się, że można było w jej oczach dostrzec wtedy demona. Wiwerna zaatakowała czarodzei, a ci nie będąc pewni co uczynić zaczęli rzucać przeróżne zaklęcia, jednak żadne nie zadziałało na tyle, by poskromić bestie. Wielu czarodziei umarło tego dnia, zaś wielu szukało zemsty. Gdy minęło kilkanaście wiosen, a kilkadziesiąt rycerzy próbowało swoich sił dla chwały, Wiwerna została wypłoszona. Tego dnia czarodzieje, nie byli już całkowicie bezbronni. Zebrali się razem i wspólnymi siłami zabili dziecię piekieł. Spisali zaklęcie dla przyszłych pokoleń i poszli uczcić śmierć tych, którzy umarli. Historia o złej bestii, która zabierała życie innym, rozniosła się w diametralnym tempie. Mimo iż Wiwerna nigdy sama z własnej woli nie zaatakowała, stała się symbolem zła i mordu. Pewien młody czarodziej z Doliny Gryffindora udał się na spacer do groty bestii. Znalazł tam ciała małych stworzeń, na pierwszy rzut oka wyglądających jak jaszczurki - większe i mniejsze. Zabite przez ludzkie ostrze, ale i najmniejsze, przez zagłodzenie. Ten młody czarodziej już wiedział, czemu Wiwerna zaatakowała. Ludzie zamordowali jej potomstwo, a ta przyszła się zemścić. Zemsta za zemstę. Krew przelana przez zawiść i zło kierowane nie tylko przez nijako szatańskie stworzenie, ale i przez człowieka. Gdy czarodziej ten wrócił do miejscowości tylko nieliczni uwierzyli w jego argumenty, inni musieli zrozumieć zło, które uczynili. Legendy mają to do siebie, iż posiadają tylko gram prawdy. Kłamstwo rozprzestrzenia się szybciej niż prawda, a też trudniej w nią uwierzyć. Zło przedziera się przez dobro. Dobro obrania się przed złem. Wiwerna zabiła w zemście, chcieli ją zabić by pomścić, a pomszczeni chcieli zabić...by? Diabelskie stworzenie okazało się mieć duszę, serce i historie. Czarodzieje z wioski już nigdy nie potraktowali stworzeń magicznych jako wytwór zła, nieczystości myśli. Mimo rozpowszechniania się opowieści, byli Ci i zawsze będą, którzy nie będą szanować życia, będą zadawać ból i nieść śmierć. Ich znakiem jest wizerunek Wiwerny.
Klasa 2 - Rozszerzenie z Historii Magii, 2015
Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa
Legenda o Leprokonusie
Dawno temu, pewien mężczyzna zapragnął zdobycia ogromnego skarbu. Przechadzając się po polu zauważył pod liściem małego ludzika, którym był Leprokonus. Człowiek nie był głupi, więc domyślił się, że to stworzenie może go doprowadzić do majątku. Podszedł do niego, jednak człowieczek szybko odbiegł. Mężczyzna pobiegł za nim, jednak pomimo krótkich nóg Leprokonus zdążył daleko odbiec. Przez krótką pogoń chłopiec znajdował się w lesie. Przeszedł parę kroków, kiedy zauważył coś niezwykłego. Tuż za paroma drzewami znajdowało się coś podobnego do krainy Leprokonusów. Wielu małych człowieczków biegało tutaj i nawet rozmawiało. Mężczyzna rozejrzał się po nich, a po chwili wyszedł cicho ze swojego ukrycia starając się nie wzbudzić zamieszania. Pomimo tego wysoki wzrost człowieka przestraszył wszystkie stworzenia. Uciekały, a mężczyzna gonił za nimi, chcąc złapać przynajmniej jednego z nich. Nagle któryś z Leprokonusów zatrzymał się nieco przestraszony. Chłopiec wytłumaczył mu spokojnie, że chce znaleźć skarb. Po tym, jak małe ludziki się schowały w krainie panował nadzwyczajny spokój. Stojący przed mężczyzną Leprokonus uspokoił się i wytłumaczył mu, że największy skarb jest ukryty Zakazanym Lesie. Zaskoczony człowiek kompletnie nie wiedział, gdzie on się znajduje. Spytał ludzika, czy mógłby z nim pójść. Po starannych namowach Leprokonus i mężczyzna wyruszyli razem w podróż, której celem było odnalezienie skarbu. Podczas podróży na mężczyznę czekały różne niespodzianki. Droga do Zakazanego Lasu nie była długa, jednak męcząca. Pewnego razu przed mężczyzną ukazało się przejście dobre jedynie na Leprokonusa. Ludzik przeszedł przez nie bez problemu. Człowiek usiadł przed nim i zerkał przez przejście zastanawiając się, co małe stworzenie robi. Ono zaś patrzyło w górę, jakby na niebo próbując dać jakiś znak swojemu towarzyszowi. Mężczyzna spojrzał tam i okazało się, że ściana sięga jedynie do paru metrów. Oparł nogę o przejście dla Leprokonusów i postarał się wybić jak najwyżej. Przeszedł przez ścianę i spadł niezgrabnie na podłoże. Stworzenie zachichotało i pobiegło dalej. Raz na wszystkich krzakach powieszone były takie same dzwoneczki. Chłopiec nie miał pojęcia w którą stronę iść. Rozglądał się i starał znaleźć jakieś rozwiązanie. Nagle Leprokonus zniknął. Mężczyzna zaczął panikować, co wyglądało dość dziwne na zwykle poważnej twarzy. Nie wiedział skąd przyszedł, a dokąd może iść. Przechylił trochę głowę pod krzewy mając nadzieję, że pod którymś z nich będzie krył się człowieczek. Ludzika nie znalazł, jednak zauważył odbicie małej stópki. Poszedł w tamtą stronę, jednak Leprokonusa już nie odnalazł. Pod drzewem stał garnek z najprawdziwszymi złotymi monetami. Uradowany złapał go jak najszybciej. Odwrócił się w stronę krzaków, kiedy zrozumiał, że bez małego człowieczka nie będzie potrafił wrócić. Przeszedł przez nieznany mu Las, krzaki z dzwoneczkami, jednak nogi poprowadziły go w złą stronę.
Mizerny mężczyzna pomimo tego, że posiadał złoto, zginął żałośnie. Z czasem nieprawdziwe pieniądze znikły. Leprokonus wrócił zadowolony do swojej krainy. I tak mały ludzik pokonał większego od siebie człowieka.
Klasa 2 - Rozszerzenie z Historii Magii, 2015
Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa